Zamki Ukrainy (wyprawa pierwsza, lipiec 2019 r.) (część V)

 Część IV

 

Kolejny dzień wita nas słoneczkiem i ciepełkiem, ale nie mamy zbyt dużych nadziei co do wieczora. Choć w głębi liczymy na zmianę pogodowych prawidłowości, nękających nas od początku wyjazdu. Pierwszą wsią za Klewaniem, w której robimy postój, jest Zoria.

Sklepobar (Zoria)


Nasiąkniętymi wodą, gliniastymi polnymi drogami omijamy Michałówkę (Mychajłiwka). Charakterystyczne ukształtowanie terenu, czyli pagórki, sprawia, że po większych opadach w polnych dolinkach tworzą się prawdziwe rzeki. Niosą one mnóstwo rozpuszczonej gleby o wyrywają w drodze potężne dziury-koryta, których często nie sposób pokonać. Jazda w takich warunkach jest bardzo ciężka - samochód przestaje reagować na ruchy kierownicą, oblepione gliniastym błotem opony wpadają w poślizg przy nawet najlżejszym dotknięciu pedału hamulca. I właśnie na tych polach jesteśmy zmuszeni zawrócić i szukać trasy alternatywnej.

Między Zorią a Wełyką Omelianą
 
 
Między Zorią a Wełyką Omelianą
 
 
Między Zorią a Wełyką Omelianą
 
 
Między Zorią a Wełyką Omelianą
 
 
Między Zorią a Wełyką Omelianą


Udaje się nam objechać błotną przeszkodę i lądujemy pod sklepobarem w Wielkiej Omelianie (Wełyka Omeliana).

Sklepobar (Wełyka Omeliana)


We wsi oglądamy również błękitną cerkiew Opatrzności Bożej z 1807 roku.

Cerkiew Opatrzności Bożej, 1807 r. (Wełyka Omeliana)


Polami dojeżdżamy do Kornyna, w którym robimy przystanek przy cerkwi św. Mikołaja z początku XVII w.

W drodze do Kornyna
 
 
W drodze do Kornyna
 
 
Cerkiew św. Mikołaja, XVII w. (Kornyn)


Przed nami miejscowość z zamkiem, Tajkury. Jedziemy.

W drodze do Tajkurów
 
 
W drodze do Tajkurów
 
 
W drodze do Tajkurów


Z namierzeniem tajkurskiego zamku jest mały problem. Mamy chyba złe współrzędne, bo jeździmy od drzewa do drzewa, a budowli ani śladu. W końcu wypatrujemy coś sterczącego z pobliskiego wzgórza, jakby komin lub ceglasta kolumna. I faktycznie, są to ruiny zamku. Praktycznie nie pozostało nic oprócz kawałka ściany i tego komina.
Zamek w Tajkurach został zbudowany w XVI w. przez ród książąt Wiśniowieckich. Często zmieniał właściieli (Jełowieccy, Pepłowscy, Ilińscy). Ostatni pan, hrabia Aleksander Iliński sprzedał w 1866 r. Żydom to co zostało z twierdzy, na rozbiórkę.

Zamek Wiśniowieckich, XVI w. (Tajkury)


Próbujemy dostać się na same ruiny z drugiej strony wzgórza. Zostawiamy auto gdzieś w krzakach i podejmujemy próbę przedarcia się. Niestety, jest to prawie niemożliwe. Poza tym gubi się cały czas namiar na zamek, w związku z czym trzeba by "na ślepo" krążyć po krzaczorach w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. Nie udaje nam się dotrzeć do ruin, jednak odkrywamy inne ciekawe miejsce. Jest to totalnie zarośnięty pomnik z wiadomej epoki. Co on robi w tym miejscu? Nie mam pojęcia. Przecież nic tam nie ma, albo już nic tam nie ma...

Pomnik (Tajkury)
 
 
Pomnik (Tajkury)


Wychodzimy z zarośli i zjeżdżamy jeszcze raz do Tajkurów aby zwiedzić ruiny kościoła św. Wawrzyńca z 1710 r.

Kościół św. Wawrzyńca, 1710 r. (Tajkury)
 
 
Kościół św. Wawrzyńca, 1710 r. (Tajkury)
 
 
Kościół św. Wawrzyńca, 1710 r. (Tajkury)
 
 
Kościół św. Wawrzyńca, 1710 r. (Tajkury)


Opuszczamy wieś i przez pola Miatynia trafiamy pod sklepobar w Hlinkach.

Sklepobar (Hlinki)


I znów polne drogi, bezkresne łąki i łany zbóż. Kolejne wsie - Babin (Babyn) i Horbaków (Horbakiw). I jeszcze jeden sklep, nie pamiętam już w której z tych dwóch miejscowości.

W drodze do Mniszyna
 
 
W drodze do Mniszyna
 
 
W drodze do Mniszyna
 
 
Sklepobar (w drodze do Mniszyna)
 
 
W drodze do Mniszyna
 
 
W drodze do Mniszyna
 
 
W drodze do Mniszyna


Dojeżdżamy do Mniszyna (Mnyszyn) i zatrzymujemy się oczywiście pod sklepem.

Sklepobar (Mnyszyn)


We wsi oglądamy również błękitną cerkiew Pokrowską z 1876 r.

Cerkiew Pokrowska, 1876 r. (Mnyszyn)


Lecimy dalej. Przed Woskodawami przecinamy jedną z moich ulubionych ukraińskich rzek, Horyń.

Przed Woskodawami
 
 
Horyń (przed Woskodawami)


Z uwagi na fakt, że poruszamy się praktycznie bez przerwy pylistymi polnymi drogami, samochód w środku zbiera potężne ilości kurzu. To samo dotyczy ciuchów i bagaży.

W drodze do Malinówki
 
 
Wszędzie kurz


Zbliżający się wieczór znów przyciąga burzę. To naprawdę coś niesamowitego. Aura sprawia, że jeszcze ani razu nie wyciągnęliśmy namiotów. Śpimy w motelu nieopodal Hoszczy, tuż przy drodze M06 (E40), która łączy Kijów z przejściem granicznym Korczowa/Krakowiec. Nie muszę chyba mówić, że spanie przy takiej trasie jest wyzwaniem, ale przynajmniej cena jest niska i prywatny parking gratis.
Nazajutrz wracamy na trasę zaczynając od Malinówki (Małyniwka), w której uzupełniamy różne spożywcze braki.

Sklepobar (Małyniwka)


Przelatujemy przez Andrusiejów (Andrusijiw) oraz Wowkoszów (Wowkosziw), a postój robimy w Newirkowie (Newirkiw).

W drodze do Newirkowa
 
 
W drodze do Newirkowa
 
 
W drodze do Newirkowa


Znajduje się tutaj opuszczony kościół Dominikanów pw. św. Trójcy z 1698 r. Drzwi wejściowe są jednak zaryglowane, więc nie zajrzymy do środka. Przed budowlą organizujemy sobie drugie śniadanie, po którym odwiedzamy miejscowy sklep.


Kościół św. Trójcy, 1698 r. (Newirkiw)
 
 
Kościół św. Trójcy, 1698 r. (Newirkiw)
 
 
Kościół św. Trójcy, 1698 r. (Newirkiw)
 
 
Sklepobar (Newirkiw)


Następnie zmierzamy w stronę wsi Mała Sowpa, gdzie również lądujemy w sklepie.

W drodze do Małej Sowpy
 
 
W drodze do Małej Sowpy
 
 
W drodze do Małej Sowpy
 
 
Sklepobar (Mała Sowpa)


Przed nami kolejna zamkowa wieś, Hubków (Hubkiw), do którego dojeżdżamy drogą szutrową, ale ze znakami.

W drodze do Hubkowa


Udajemy się na poszukiwania zamku. Staram się podjechać jak najbliżej, ale ok. 400 m od obiektu kończy się droga, a zaczyna ścieżka. Szuter prowadzi do ostatnich zabudowań. Wjeżdżamy przez bramę aby zawrócić na podwórku. Ktoś krząta się w obejściu, więc bez chwili wahania pytam czy możemy zostawić tutaj auto na pół godziny. Wyjaśniam po co i dlaczego, żeby gospodarz nie miał żadnych wątpliwości i oczywiście otrzymujemy zgodę. Teraz zostało już tylko podążanie ścieżką w kierunku warowni.

Ścieżka prowadząca do zamku (Hubkiw)


Zamek w Hubkowie został wybudowany w XV w., a jego pierwszymi właścicielami była rodzina Siemaszków. Po najazdach tatarskich i zniszczeniu przez nich pierwotnej budowli, twierdzę w 1613 r. odbudował Konstanty Siemaszka. Przez lata zamek przechodził z rąk do rąk - gospodarzyli tu Daniłowiczowie, Cetnerowie i Potoccy. Został zniszczony  w 1708 r. podczas III Wojny Północnej i więcej go nie odbudowywano. Wyczytałem informację, że w w pierwszej fazie swojego istnienia zamek stał na dwóch przeciwległych brzegach rzeki i obie części połączone były mostem. Ponadto pod fortecą znajdowały się olbrzymie lochy, połączone prawdopodobnie z brzegiem w dolnej części jaru.
Kiedy stajemy już w centralnej części ruin nie możemy wyjść z zachwytu, podziwiając wspaniałe widoki. Zamek stoi na wysokim brzegu rzeki Słucz, która meandruje w każdym kierunku po sam horyzont, tworząc fantastyczne zakola i jary. Widać jak na dłoni okoliczne wsie, pola i lasy. Trzeba jednak bardzo uważać, bo urwisko jest strome i chwila nieuwagi mogłaby spowodować spore problemy. Poniżej zamku, w miejscu, w którym urwisko opada w stronę koryta, dostrzegamy fantastyczne miejsce na biwak. Jest jednak zbyt wcześnie aby tu zostać.

Zamek Siemaszków z XV w. (Hubkiw)
 
 
Zamek Siemaszków z XV w. (Hubkiw)
 
 
Zamek Siemaszków z XV w. (Hubkiw)
 
 
Zamek Siemaszków z XV w. (Hubkiw)
 
 
Zamek Siemaszków z XV w. (Hubkiw)


Ruiny Hubkowa podobają się nam tak bardzo, że aż nie chce się wracać do samochodu. Jest jednak coś, co powoli pcha nas do czterech kółek. To roje komarów. W samym słońcu jest z nimi spokój, wystarczy jednak wejść na chwilę do cienia i człowiek robi się dosłownie czarny od tych nieznośnie brzęczących owadów. Do tego zrobiło się jakoś niesamowicie duszno. Czyżby wieczorem znów miało lać? Nie wiemy, na razie mamy słońce. Wracamy do auta, żegnamy się z gospodarzem i jedziemy na zakupy do hubkowskiego sklepu.
Wewnątrz obsługuje miły pan. Bierzemy to co potrzebne i już mamy odjeżdżać, gdy do samochodu doskakuje sprzedawca i z wypiekami na twarzy pyta:

- "Wy jesteście z Polski, nie?"
- "No jesteśmy"
- "Słuchaj, mój syn pracuje w Polsce i dostał list. Ja go otworzyłem, ale nic nie rozumiem. Przetłumaczysz mi?"
- "Pewnie!"

Sprzedawca wraca do sklepu, słychać jakąś krzątaninę i hałas spadających na podłogę rzeczy, po czym wraca z wysoko uniesioną kopertą:

- "Masz!" - i wciska mi pismo do ręki. Otwieram, a tam dyscyplinarka. Uśmiecham się bo w sumie nie wiem jak mu to wytłumaczyć żeby zrozumiał, bo nie wiem jak po rosyjsku będzie "dyscyplinarne zwolnienie z pracy".
- "Przede wszystkim twój syn nie pracuje już w tej firmie. A to, co tu napisali oznacza, że zrobił coś czego absolutnie w pracy robić nie wolno - np. przyszedł pijany, pobił szefa, coś ukradł. W każdym razie to nie jest dobra informacja".

Facet poskrobał się po głowie, delikatnie uśmiechnął i skwitował nowo zdobytą wiedzę na temat swojego dziecka słowami:

- "Aaaaa, to chuj!" (w sensie nie syn, tylko że to nic strasznego).

I szczęśliwy wrócił do swojego sklepobaru. Nie podjąłem już próby wytłumaczenia ewentualnych następstw takiej dyscyplinarki, bo raczej nie było sensu. Cóż, życzę temu synowi szczęścia u następnych pracodawców.

Sklepobar (Hubkiw)

Komentarze